Drodzy Dobrodzieje Misji! Właśnie mija 36 lat mojej posługi kapłańskiej, z czego 98% z niej spędziłem na Papui Nowej Gwinei. Prawdę mówiąc czasami myślę, czy jestem bardziej Polakiem czy Papuasem. Cała moja posługa była możliwa dzięki Waszemu wsparciu modlitewnemu i finansowemu. Pragnę za nie bardzo i serdecznie podziękować. Niech Dobry Pan wynagrodzi Wam wszelkie ofiary.
36 lat jest dobrym czasem na spojrzenie wstecz na całą moją posługę. Przepraszam Was, Kochani Dobrodzieje Misji, że nie byłem dobrym „pisarzem”. Prawdę mówiąc nie lubię pisać, jak większość misjonarzy. Wolę pracować bez rozgłosu. Ale jednocześnie wiem, że macie prawo do wiadomości o tych, za których się modlicie i wspieracie. A więc może trochę wiadomości w skrócie.
Przez te moje lata w PNG przeszedłem wiele terenów, wiele posług, wiele sytuacji. Zawsze pragnąłem być „buszowym misjonarzem”, czyli tym, który głosi Słowo Boże w dalekim buszu. Niestety, Pan Bóg ma swoje plany. Posługiwałem na kilku parafiach, ale większość czasu byłem formatorem ludzi świeckich i seminarzystów, kapelanem uniwersyteckim, przełożonym różnych dystryktów, wikariuszem generalnym diecezji etc. Aż dziw bierze, że juz tyle przeszedłem.
Większość moich posług w PNG było związane z przygotowaniem ludzi świeckich do różnych posług w Kościele. Nie jest to nic nowego, gdyż to bardzo istotny element naszej misji. Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za Kościół. To jest zadanie nas wszystkich. Przez 11 lat byłem odpowiedzialny za Centrum Pastoralne w Goroce i za Papieskie Dzieła Misyjne w Nowej Gwinei i na Wyspach Salomona. Było moją miłą posługą szerzyć odpowiedzialność świeckich za Kościół.
Trzeba pamiętać, że u nas Kościół w znacznej mierze opiera się na ludziach świeckich. Już od samych początków chrześcijaństwa w PNG, czyli od ponad 125 lat, gdy przybyli tutaj pierwsi werbiści, świeccy katechiści i liderzy byli trzonem ewangelizacji. To oni prowadzili pierwszych misjonarzy przez busz, rzeki i góry, to oni byli pierwszymi tłumaczami Słowa Bożego, to oni przygotowywali ludzi do chrztu i innych sakramentów. To właśnie oni!.
Od lat 70-tych XX wieku mottem wszystkich programów Kościoła w PNG są słowa „Yumi yet Sios” – „My jesteśmy Kościołem”. Wszyscy o tym słyszą, wszyscy o tym wiedzą, ale niestety nie wszyscy biorą to na serio. To motto jest aktualne nie tylko w PNG, ale na całym świecie, również i w Polsce. Kiedy mówimy o Kościele, mówimy o sobie.
Obecnie Kościół w PNG przeżywa 3-letni program pod hasłami: „Świeccy w Kościele powołani do świętości”; „Świeckim w Kościele – święci i uformowani do misji” oraz ” Świeccy w Kościele – święci, uformowani do misji i posłani.” W tym roku cała pastoralna praca, mimo koronawirusa, jest skierowana na formację świeckich do misji – w rodzinach, domach, urzędach, szkołach , szpitalach etc. A więc, my wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za misje – ja i wy – i razem możemy zmienić ten świat.
Przez 11 lat pomagałem biskupowi prowadzić Diecezję Goroka, jako jego wikariusz i dyrektor finansowy i pastoralny. Było to spore wyzwanie i mocno wierzę w to , że dzięki Waszemu wsparciu, wiele pięknych rzeczy się w tym czasie wydarzyło. Ludzie rzeczywiście starali się wziąć to serca ich rolę w Kościele. Wielu angażowało się w przygotowywanie innych do sakramentów i dzielenie się Słowem Bożym.
Diecezja Goroka jest bardzo mała liczebnie, bo jest to teren protestancki. Wymagała jeszcze więcej siły w pokazywaniu, że się jest katolikiem. To naprawdę nie jest takie łatwe w tym środowisku. Wielu świeckich potrafiło jednak stawić czoła tym, którzy zawsze byli przeciwko katolikom. Wszyscy używali tej samej Biblii, ale wyciągali z niej coś innego, szczególnie do walki z katolikami. Bycie wiernym wierze katolickiej kosztuje nawet dzisiaj. Niektórzy z nich zostali pobici i poturbowani, kiedy próbowali wyjaśnić, w co wierzą. Misjonarze również byli traktowani podobie. Czasami nawet obrzucani kamieniami. Bo bycie katolikiem kosztuje! W obecnych czasach jest to coraz trudniejsze i bardziej wymagające.
Przez 11 lat byłem również dyrektorem Papieskich Dzieł Misyjnych Nowej Gwinei i Wysp Solomona. Przez te wszystkie lata próbowałem wzmocnić ideę misyjną wśród świeckich. Idea, że wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za Kościół powszechny – nie tylko za mój, parafialny, czy Kościół w PNG. Tutaj jako Kościół mamy swoje potrzeby i niedostatki, jest ubogi i potrzebuje jeszcze wiele rzeczy, aby stanąć na własnych nogach. Ale z drugiej strony, wiara w Chrystusa w PNG wzrasta w zadziwiającym tempie.
Większość Papuasów (95%) jest już chrześcijanami. Niestety każdy chce być pastorem, dlatego mamy wiele różnych sekt chrześcijańskich, które rosną jak grzyby po deszczu. Jest to wielkie wyzwanie dla Kościoła Katolickiego. Naszym powołaniem jest jednoczyć, nie rozbijać. Brakuje nam rąk do pracy, dlatego każdy misjonarz jest na wagę złota. My, jako werbiści, którzy w tym roku zaczynamy świętowanie 125. rocznicy przybycia pierwszych SVD do PNG (13 sierpnia 1896), składamy dzięki Bogu za nasze lokalne powołania. A mamy ich trochę. Misyjna praca i krew przelana przez naszych poprzedników jest posiewem powołań w naszej prowincji. Wielu pierwszych misjonarzy pochodziło z Polski. Wielu braci i księży z Polski dało podwaliny pod obecny Kościół w PNG.
Obecnie Kościół w Papui Nowej Gwinei staje się powoli Kościołem wysyłającym misjonarzy na cały świat. Już 13 werbistów z PNG pracuje w różnych stronach świata, głosząc Słowo Boże w takich krajach jak: Brazylia, Argentyna, Boliwia, USA, Zimbabwe, Ghana, Madagaskar, Timor Wschodni, RPA. W następnym roku kolejna czwórka werbistów (w tym jeden brat) wyjedzie na Jamajkę, do Zambii i Niemiec. Wierze, że Wy także, Drodzy Dobrodzieje Misji, macie w tym swój udział przez Wasze modlitwy i wsparcie materialne.
Z całego serca dziękuję Wam za wszystko. Razem podbijamy ten świat dla Chrystusa. Niech On nas wszystkich w tym dziele wspomaga. Niech Wam Pan błogosławi. Szczęść Wam Boże!
O. Walenty Gryk SVD
Mt. Hagen, Papua Nowa Gwinea