Drodzy Przyjaciele Misji! Bardzo dziękuję za wsparcie pięknego dzieła, którego doświadczamy wśród uchodźców z Sudanu Południowego w Ugandzie.
Jak wiecie, od dłuższego czasu przebywamy wraz z o. Wojciechem Pawłowskim SVD na południu Ugandy, gdzie posługujemy w Bidibidi, jednym z największych obozów dla uchodźców na świecie. Nasza misja nie byłaby możliwa bez wsparcia Rodziny Arnoldowej i wszystkich przyjaciół, ludzi dobrej woli, którzy wspólnie przyczynili się do zakupu Toyoty Hilux 2.8.
Nasze miejsce oddalone jest od granic obozu od 30 do 50 km i rozpościera się na obszarze 250 km2. Na tym terenie mamy 30 stacji misyjnych. Jesteśmy bardzo Wam wdzięczni, gdyż bez Waszej pomocy trudno byłoby dotrzeć do naszych 300 tys. uchodźców, którzy znajdują się na terenie obozu Bidibidi.
Często pamiętamy o poszczególnych osobach, niejednokrotnie pamiętając imiona jeszcze z czasów, gdy byliśmy wspólnie w Sudanie Płd., na terenie naszej Parafii św. Rodziny w Lainya w diecezji Yei. W naszych działaniach i pracy pastoralnej docieramy do różnych grup, ale przede wszystkim dzieci i młodzieży, które stanowią 70% populacji obozu. Kolejną grupą są kobiety z Akcji Katolickiej i Stowarzyszenia Kobiet oraz katechiści, którzy są na co dzień z naszymi ludźmi z Sudanu Płd.
Wiemy, że łatwiej jest przeprowadzić akcję pomocy dla grup dzieci i młodzieży, a coraz trudniej otrzymać wsparcie na środki transportu. A przecież nie jesteśmy w stanie dotrzeć do tych grup bez odpowiedniego samochodu. Można oczywiście próbować, ale na dłuższą metę nie jest to możliwe. W szczególności na piaskowej drodze, pełnej dziur, na której ni stąd niż owąd pojawiają się ludzie i zwierzęta. Dodatkowo w porze deszczowej taka droga jest niezwykle śliska. Oczywiście na tych niedoskonałych drogach są dodatkowo samochody, a w szczególności ciężarówki. Są potrzebne, bo dowożą żywność, ale w porze suchej wytwarzają tony kurzu, który organicza widoczność prawie do zera.
Jesteśmy bardzo wdzięczni, że dzięki wysiłkom Polskiej Prowincji werbistów i niesamowitemu zaangażowaniu Referatu Misyjnego w Pieniężnie oraz prowincjalnego Sekretarza ds. Misji udało się dotrzeć do tak dużej grupy naszych Przyjaciół, którzy postanowili przeznaczyć niekiedy znaczną część swoich dochodów, aby wesprzeć misję.
Akcja zbiórki funduszy na zakup samochodu, szczególnie w Afryce, z powodu wysokich ceł i podatków wymaga czasu. Dlatego dziękuję za Waszą cierpliwość, oddanie i systematyczność we wspieraniu tak pięknej inicjatywy. To dzięki Wam, drodzy Przyjaciele, możemy bezpiecznie dojechać do naszych braci i sióstr z Sudanu Płd.
Samochód, który otrzymaliśmy od Was jest piękny, ale przede wszystkim bezpieczny, z napędem na 4 koła, który umożliwia również dotarcie do naszych uchodźców w porze deszczowej. Jest też wygodny, co przy codziennym pokonywaniu niezbyt przyjaznej drogi jest bardzo istotne. Oszczędzacie nasze kręgosłupy i nie tylko! Dzięki temu mamy nadzieję, że dłużej będziemy służyć również na misjach. A przecież to jest też Wasza misja i Wy jesteście jej częścią jako poszerzona Rodzina św. Arnolda.
Toyota pickup pozwala też dowozić żywność, czy materiały budowlane.
To jest niesamowite, że w roku tylu przeciwności, w czasie, gdy wielu doświadczało kryzysu z powodu koronawirusa, udało się zebrać odpowiednią kwotę na zakup naszej Toyoty, którą możecie zobaczyć na zdjęciach, w otoczeniu naszych Sudańczyków. Myślę, że jest to dzieło św. Józefa, którego rok obchodzimy. Był on ze mną w momencie oddania się Jego opiece w Sanktuarium św. Józefa w Kaliszu, przed wyruszeniem na misję do Sudanu Płd. Byłem z nim w Sudanie Płd., w naszej Parafii św. Rodziny w Lainya, w czasie podpaleń i wojny. Był ze mną w Egipcie w Parafii św. Józefa i jest on ze mną cały czas w Ugandzie, z naszymi uchodźcami. W modlitwie polecam mu Was, moi Dobrodzieje, a właściwie pełnoprawni uczestnicy naszej misji. Jesteście moją/naszą poszerzoną rodziną.
Nie zapominam też w tym roku o dr. Wandzie Błeńskiej – naszej ukochanej, niepozornej, małej kobiecie, o niesamowitej sile ducha. Posługiwała ona wśród trędowatych w Ugandzie przez ponad 40 lat jako misjonarka świecka. Nasi uchodźcy są niejednokrotnie traktowani jak trędowaci, nietykalni, marginalizowani, „niewidzialni”. „Dokta” Wanda, podobnie jak jej przyjaciel o. Marian Żelazek, mają otwarty proces beatyfikacyjny, są Sługami Bożymi. Ale my też jesteśmy powołani do świętości, czego Wam i sobie życzę na tej drodze Wielkiego Postu. Życzę owocnego jego przeżycia!
Wielkie dzięki za to, że nasi uchodźcy i nasza wspólna misja dzięki Wam jest „widzialna”.
o. Andrzej Dzida, SVD
Przełożony misji w Sudanie Płd. i Ugandzie, pastoralny koordynator dla obozu Bidibidi