Pozdrawiam z Papui Nowej Gwinei. Zbliżają się Święta Wielkanocne, a my tutaj w PNG nie wiemy, czy będziemy w stanie obchodzić je uroczyście i radośnie, jak to było co roku, we wspólnotach parafialnych i domowych. Wszystko jest teraz pozamykane: kościoły, szkoły, uczelnie, a nawet część sklepów.
Chociaż nie odkryto jeszcze przypadku zarażenia koronawirusem w PNG [list o. Zenona datowany jest na 31 marca 2020 roku – przyp. red.] i oby tak pozostało, wprowadzono profilaktycznie obostrzenia jak w innych krajach. Zamknięto granice państwa, wprowadzono zakaz gromadzenia się z jakiegokolwiek powodu i nakaz siedzenia w domu.
Z jednej strony można by pomyśleć, że skoro nie ma jeszcze wirusa w PNG, to po co ta panika. Patrząc jednak ze strony praktycznej, należy przyznać całkowitą rację tutejszemu rządowi, że lepiej jest dmuchać na zimne, niż się poparzyć. Sektor medyczny w tym kraju nie jest przygotowany na walkę z koronawirusem. W szpitalach nie ma nawet wystarczającej liczby masek, rękawic czy odzieży ochronnej dla personelu medycznego, nie mówiąc o innych niezbędnych środkach do leczenia i zapobiegania rozprzestrzenianiu się wirusa. Co wiecej, brakuje tutaj szpitali i personelu medycznego do normalnych potrzeb zdrowotnych Nowogwinejczyków. Wystarczy wspomnieć, że w odpowiedzi na apel Premiera, szpitale w stolicy PNG, Port Moresby, która liczy ponad 800 tys. mieszkańców, przygotowały 40 łóżek dla pacjentów z koronawirusem. A co by się stało, gdyby nagle pacjentów było więcej? To jest jednak normalna rzeczywistość w krajach misyjnych. Wszystko prawie jest, ale w minimalnych ilościach.
Rozumiejąc to, sami przestrzegamy nakazy i zachęcamy innych do czynienia podobnie. Mamy zatem wstrzemięźliwość i okazje do wyrzeczeń jakich dawno nie było. Przypominają one jak bardzo uzależnieni jesteśmy jedni od drugich i potrzebujemy współpracy w walce ze wspólnym ‘wrogiem’. Kiedy sektor medyczny, spożywczy i transportowy musi ciężko pracować, pozostali, aby nie dodawać im pracy, muszą siedzieć w domu i zapobiegać roznoszeniu wirusa.
Czy poprzez to doświadczenie z koronawirusem staniemy się lepszymi ludźmi? Czy pogłębi się nasza modlitwa i wiara? Czy odczujemy bardziej obecność Boga w tej nowej dla nas sytuacji? To będzie zależało od nas. Co my z tym danym nam czasem zrobimy.
W tym ciężkim dla nas wszystkich odizolowaniu, papież Franciszek postanowił umocnić nas proroczym słowem, modlitwą i błogosławieństwem “Urbi et orbi” (dla miasta Rzymu i świata). W normalnych warunkach papież udziela tego błogosławieństwo przy okazji Bożego Narodzenia, Wielkanocy i zaraz po wyborze na papieża, gdy rozpoczyna swoją posługę. W tym roku papież przyśpieszył to błogosławieństwo i udzielił je 27 marca, w czwartym tygodniu Wielkiego Postu. Zapewne słusznie zauważył, że wszyscy potrzebujemy Bożego wsparcia i obecności właśnie teraz, w szczycie pandemii koronawirusa, gdy czujemy się zagubieni i szukamy odpowiedzi na wiele pytań.
W swojej homilii papież nawiązał do fragmentu z Ewangelii według św. Marka o burzy, która zaskoczyła uczniów Jezusa na morzu. Kiedy wszyscy w łodzi zaniepokojeni i wystraszeni, mobilizują sie do wiosłowania i utrzymania łodzi na właściwym kursie, Jezus śpi na rufie, która najczęściej idzie na dno pierwsza.
Po obudzeniu i uciszeniu wiatru i fali, Jezus zwraca się do uczniów z przyganą: „Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary”. Papież wyjaśnił, że problemem właściwie nie był z brak podstawowej wiary u uczniów. Oni ciągle wierzyli w Jezusa i wzywali go na pomoc. Problem był z jakością ich wiary. Wystrarczy zauważyć, jak oni wzywają Jezusa na pomoc: „Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?”
Nie obchodzi Cię to – takie słowa wyrzutu szokują i ranią. Ukazują płytkość wiary uczniów i to, że szybko zapominają o ogromnej dobroci i trosce Jezusa o nich. „Wśród nas, w naszych rodzinach, jedną z rzeczy, która boli najbardziej – mówi Papież Franciszek – jest to, kiedy słyszymy: 'Czy tobie na mnie nie zależy?’. To zdanie boli i rozpętuje burze w sercach. Musiało też wstrząsnąć Jezusem. Bo nikomu nie zależy na nas bardziej niż Jemu.” Nie należy jednak zapominać, że każdy proces oczyszczenia, wzrostu duchowego czy prawdziwego powrotu do Chrystusa, ma swoje trudności, bóle i niepewności.
Burza odsłania naszą bezradność i kruchość doczesnego życia. Podważa pewniki i ukazuje fałszywość naszych priorytetów. Zaprasza do powrotu do korzeni, na których poprzez wieki skutecznie budowaliśmy naszą rzeczywistość i do wartości, które sprawiały, że byliśmy silni i zjednoczeni. Zachęca do powrotu do Boga, który nas kocha, ale nigdy do niczego nie zmusza. Bóg jednak cierpi, gdy Go odrzucamy.
“Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary”. Jezus kieruje do nas apel o wiarę. Jednak nie o wiarę w Jego istnienie, ale wiarę, która sprawia, że Mu ufamy, czujemy Jego bliskość i pragniemy czynić dobro wokół nas. Jezus wzywa do spojrzenia na ten czas próby nie jako na sąd Boży nad nami, ale jako na CZAS WYBORU. Wyboru tego, co nie przemija. Odzielenia tego co konieczne, od tego, co nim nie jest. Przestawienia kursu życia bardziej w kierunku Boga i otwarcie serca na potrzeby innych.
Papież przypomina nam, że w tym czasie pandemii koronawirusa naszą zwycięską bronią jest modlitwa i cicha posługa. Posługa jest możliwa nie tylko tam, gdzie trzeba opiekować się chorymi, czy troszczy o artykuły codziennego użytku, ale i w izolacji.
Chrystus Zmartwychwstał! Nic nie zdołało Go od tego powstrzymać! My też odrodzimy się po naszych obecnych doświadczeniach jeżeli pozwolimy Chrystusowi działać w nas i poprzez nas! Życzę nam wszystkim na te Święta, abyśmy odrodzili się silniejsi wiarą i ubogaceni pogłębioną wzajemną miłością.
o. Zenon Szabłowiński SVD
Papua Nowa Gwinea, 31 marca 2020