Drodzy Przyjaciele Misji! Od blisko dwóch lat cierpimy z powodu zaprzepaszczenia pokoju w Europie. Jest w nas ogromny ból z powodu dramatu jakiego doświadczają Ukraińcy. Strach i niepewność jest także w Polakach, tak blisko mieszkających.

Okropności wojny, każdej wojny, obrażają najświętsze imię Boga. Wierzę, że modlitwa o pokój jest równie ważna, jak pomoc militarna, sankcje i działania humanitarne, dlatego każdego dnia modlę się o jej zaprzestanie.

Dziś chciałbym opowiedzieć o naszej posłudze pośród emigrantów w Meksyku. Jak wszyscy wiemy, migracje ludów i narodów istnieją od dawna. Historia świata zna wiele potężnych fal migracyjnych rozlewających się po świecie. Tak, jak do Europy próbują  przedostać się ludy z Afryki i Azji, po drugiej stronie oceanu narody z Ameryki Środkowej i Południowej ryzykują życiem rozpoczynając trudną drogę do Stanów Zjednoczonych. Meksyk jest ostatnim, i często najtrudniejszym, odcinkiem drogi do pokonania.

Grupa emigrantów w drodze

Kiedy przed wieloma laty posługiwałem w Parafii San Fernando de Guadalupe w Chiapas, często widywałem grupy emigrantów przejeżdzających na dachach wagonów towarowych. Jednak bezpośredni kontakt z nimi był znikomy. Zmieniło się to pewnego dnia, gdy  niewielka grupa emigrantów pojawiła się pod drzwiami jednej z kaplic naszej parafii. Właśnie w tej kaplicy mieszkały dwie siostry zakonne, które dobrodusznie ugościły przybyszów czym tylko mogły. Gdy rozeszła się informacja, że “dobre siostry dają pić, a nawet zjeść”, bardzo szybko mała kaplica zmieniła się w przystań, gdzie podróżujący emigranci mogli zregenerować siły przed dalszą drogą. 

Początkowo te dwie siostry samodzielnie radziły sobie dość dobrze. Angażowały sąsiadów  i wolontariuszy do pomocy ludziom strudzonym drogą. Jednak gdy dziesiątki wędrowców zaczęły przemieniać się w setki, siostry przedstawiły problem na spotkaniu Rady Parafialnej. I w taki to oto sposób zaczęto poszukiwać miejsca do budowy ośrodka dla nich. 

Obecnie jest to obiekt, w którym tysiące ludzi wędrujących z południa na północ może odpocząć, zjeść ciepły posiłek i przenocować. Większość z nich idzie na piechotę, dlatego woda ma tutaj duże znaczenie, zwłaszcza że duże obszary Meksyku są pustynne i słabo zaludnione.

Wydawanie posiłków w „Betanii”

Wybudowany w parafii obiekt nosi nazwę “Betania” w nawiązaniu do biblijnej miejscowości, gdzie Jezus wraz ze swymi uczniami wiele razy odpoczywał w gronie przyjaciół oraz bliskich. Na ten wzór nasza meksykańska przystań chce wprowadzić w czyn słowa Ewangelii św. Mateusza: “Byłem głodny, a daliście mi jeść; byłem spragniony, a daliście mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście mnie.” (Mt 25,35).

Dając konkretną pomoc bliźniemu w potrzebie, nikt z nas nie zastanawia się nad tym, czy jest to poprawne politycznie czy też nie. Ci ludzie są w potrzebie, więc trzeba im pomóc, gdyż zdani są tylko na siebie i bezinteresowną pomoc innych. Nawiasem mówiąc owi emigranci są bardzo podobni kulturowo do ludzi zamieszkujacych Północną Amerykę. Na dodatek wszyscy chcą pracować i wspomagać kraj, który ich przyjmie, a nie żyć z zasiłków na koszt państwa, jak to bywa z dużą częścią emigrantów na terenie Europy. 

Wydawanie posiłków w „Betanii”

Z powodu olbrzymiej liczby osób pragnących dostać się do naszej “Betanii” musieliśmy ograniczyć ich pobyt do jednej doby. Rano wszyscy muszą ruszyć w dalszą drogę. Organizujemy też wspólne wieczory, w czasie których staramy się pokrzepić i wesprzeć podróżujących Słowem Bożym. Niejednokrotnie oni sami spontanicznie gromadzą się na dziedzińcu, aby posłuchać Biblii oraz pokrzepić duszę i serce. Wielokrotnie obserwowałem ich głęboką i ufną modlitwę.

Kończąc, wszystkich serdecznie pozdrawiam i szczerze dziękuję za każde wsparcie, modlitewne i materialne. Proszę dobrego Boga, aby On sam wynagrodził Wam swoją nieskończoną hojnością.

Na czas Adwentu życzę Wam wielu Bożych łask. Niech to będzie czas cichej radości i głębokiej modlitwy w oczekiwaniu na przyjście Zbawiciela. A na na Święta Bożego Narodzenia, życzę aby święte oblicze Dzieciątka Jezus opromieniło Wasze serca i całe życie. Niech jego łaska stale Was chroni i wspiera. Niech towarzyszy Wam ludzka solidarność i Chrystusowa miłość oraz uśmiech i optymizm, które zawsze są znakiem nadziei na nowe żcie. 

Albert Kurczab SVD
Meksyk

Fotografie: Joachim Mnich SVD

Wizyta Rady Prowincjalnej w „Betanii”. Br. Albert Kurczab SVD szósty od lewej