Piszę do Was kolejny list, żebyśmy o sobie nie zapomnieli. My o Was, naszych Przyjaciołach i Dobrodziejach z Polski i Wy o nas, naszej misji w Boliwii.

Na samym początku przekazuje Wam bardzo serdeczne pozdrowienia od całej naszej parafii i naszych wspólnot, które zawsze modlą się za Was i wspominają, ile mogliśmy zrobić dzięki Waszej pomocy i dobremu sercu. Mam nadzieję, że pozdrowienia te dotrą jak najszybciej do każdej i każdego z Was. 

Jest wiele tematów, o którym moglibyśmy rozmawiać godzinami i na pewno temat chorób już powoli nas nudzi, ale niestety nie sposób go nie poruszyć kolejny raz. Mija już rok, gdy na świecie panuje pandemia koronawirusa. Boliwia nie jest żadnym wyjątkiem, dlatego tutaj też już rok zmagamy się z chorobą i ze wszystkimi skutkami socjalnymi, które wywołał wirus. Nie możemy udawać, że nie widzimy potrzebujących ludzi i zamknąć się tylko na parafii, widząc jedynie nasze własne potrzeby. Dlatego z wysiłkiem, ale i wielką radością towarzyszymy najbiedniejszym rodzinom z naszej parafii. Jesteśmy w kontakcie z nimi i odpowiadamy na ich prośby i potrzeby.

Troszczymy się przede wszystkim o wielodzietne rodziny, których w Boliwii nie brakuje, aby dzieci, które tak bardzo potrzebują jedzenia, witamin i lekarstw do zdrowego wzrostu i życia, nie musiały patrzeć na swoich rodziców ze smutkiem, bo akurat nie ma w domu na tyle jedzenia, żeby nakarmić wszystkich. I tak, nie ograniczamy się tylko do pomocy materialnej, bo myślę, że nie tylko o to chodzi w naszej misji. Dlatego poświęcamy przede wszystkim czas dla nich, odwiedzamy ich, żeby poczuli się ważni, że jeszcze ktoś o nich pamięta. 

Dzieci w wiosce (fot. Marcin Domański SVD)

Nasza parafia jest jedną z największych na przedmieściach La Paz. Nikt tutaj nie prowadzi tak dokładnych statystyk jak w Polsce, żebyśmy mogli powiedzieć, ile tysięcy osób żyje na ternie naszej parafii. Niektórzy jednak szacują, że może to być nawet 100 tysięcy osób. Do tego odwiedzamy też nasze wspólnoty i kaplice. Praca tutaj wymaga wiele, ale też daje wiele satysfakcji, bo wiemy, że ludzie są otwarci na Boga, gdy my potrafimy dać z naszej strony to, co najlepsze, jakby być Jego świadectwem tutaj, w Boliwii. 

Choć nigdy w listach, które kierowałem do Was, nie prosiłem o jakąś konkretną rzecz, ofiarę czy poświecenie, w tym liście z wielka nadzieją i ufnością zrobię wyjątek. Dlaczego? Ponieważ po przeanalizowaniu wszystkich plusów i minusów zdałem sobie sprawę, że na naszej parafii potrzebujemy nowy samochód – oczywiście do pracy pastoralnej z naszymi ludźmi, od najmłodszych do najstarszych. Na parafii używamy małego busa Suzuki, który niestety swoje lata świetności już ma za sobą. Wydajemy bardzo wiele na naprawy tego samochodu. A gdy chcemy zabrać więcej osób, żeby móc zrobić trochę więcej na naszych wspólnotach, musimy niestety pożyczać samochód od zaprzyjaźnionych parafii.

W drodze do wioski (fot. Marcin Domański SVD)

Samochód na misjach nie jest żadną zabawką ani zachcianką jednego czy drugiego misjonarza. Wydaje mi się, że na każdej misji samochód jest po prostu narzędziem, który używamy i dzięki któremu możemy dotrzeć do ludzi i pomóc im jeszcze bardziej. Dlatego w tym liście zwracam się do Was z tą prośbą o dofinansowanie kupna nowego samochodu dla naszej parafii. I robię to z nadzieją i pewnością, że możemy sobie powiedzieć wszystko, nawet gdy czegoś potrzebujemy. Byłbym bardzo wdzięczny za każdą Waszą pomoc w tegorocznej Akcji Świętego Krzysztofa w Pieniężnie. I wiem, że na Was zawsze można liczyć. 

Tym razem list, który do Was kieruję, nie będzie długi. Ale chciałbym podzielić się z Wami jeszcze jedną rzeczą. Pisałem już o chorobach, rozległości naszej parafii, samochodzie, ale chce też żebyście wiedzieli, jak nam idzie na parafii w tym tak trudnym czasie pandemii. Nie mogliśmy zostawić ludzi bez Mszy, katechez, przeróżnych kursów, które organizujemy. Dlaczego? Bo nie wszyscy mają Internet, żeby móc uczestniczyć we Mszach transmitowanych. Zdaliśmy sobie także sprawę, że nie możemy sobie pozwolić na tak długą nieobecność w parafii i kaplicach. Boimy się, że ludzie już nie wrócą w takiej liczbie jak wcześniej, dlatego robimy, co możemy, żeby przyciągnąć ich do kościoła, do Pana Boga. Organizujemy już katechezy dla dzieci i młodzieży, katechezy przed sakramentami i różne akcje, gdzie możemy dać dzieciakom trochę radości.

Myślę, że dajemy radę, ale jak to się często mówi „zawsze można lepiej”. Dlatego na koniec proszę Was o modlitwę. Nie zapomnijcie o naszej misji w Boliwii – jak to robiliście do tej pory. 

Pozdrawiam Was serdecznie. Jesteśmy w kontakcie. 

O. Marcin Domański SVD
Boliwia

O. Marcin Domański SVD w drodze do jednej z wiosek (fot. archiwum autora)