Drodzy Dobrodzieje i Przyjaciele Misji! Powoli kończy się rok znaczących zmian globalnych, jakie wywołał wirus Covid-19 i ogólnoświatowa pandemia. Na styczniowym spotkaniu współbraci werbistów z prowincji kolumbijskiej nikt z nas tu nie przypuszczał, że określone tam postulaty i plany na ten rok poświęcony Biblii będą miały taki obrót. Plany zmian personalnych na parafiach zostały odłożone o pół roku.
Czas ten poświęciliśmy na towarzyszenie naszym wiernym, a także na osobiste, nieco głębsze medytacje nad Pismem Świętym i książkami o tematyce religijnej. Tak więc nie można powiedzieć, że był to czas stracony, gdy przez kilka dobrych tygodni zmuszeni zostaliśmy do własnych celebracji bez udziału wiernych, co boleśnie mogłem odczuć w okresie Wielkanocnym. Jednak z czasem znów podjęliśmy się na nowo wyjść z naszą misyjną inicjatywą, aby głosić ludziom Dobrą Nowinę, gdy dookoła pojawiały się nowe przypadki zachorowań na koronawirusa.
Pracując pośród Afrokolumbijczyków i Indian Embera muszę przyznać, że te współżyjące ze sobą grupy etniczne potrafią zadbać o siebie. Dzięki tradycyjnej medycynie i wykorzystaniu wielorakich roślin z okolicy zwłaszcza tzw. mataratona (Gliricidia sepium), szybko zatroszczyli się o własne zdrowie, np. stosując kąpiele ochronne. Dzięki tym roślinom było możliwe zwalczenie wirusa u dziesiątek osób z pozytywnym rezultatem próbek.
Zadziwiające jest dla mnie, że wspólnymi siłami szybko udało nam się opanować sytuację na naszych dwóch misjach tu nad Atrato: w Vigía del Fuerte i Murindó. Jedyne przypadki śmiertelne wirusa odnotowane były w mniejszych wioskach z mojej byłej parafii w Vigía. Nawet powstała pieśń w stylu afrokolumbijskim, tzw. alabao,dotycząca okresu pandemii, wiary w Boga i przekonania, że dzięki Niemu damy radę pokonać wszelkie przeciwności, jakie się pojawiły.
Taki obrót sprawy pozwolił nam na odwiedziny duszpasterskie w domach, także w wioskach parafii, gdzie mogliśmy sprawować Eucharystię i inne sakramenty. Dało się zauważyć, że ludzie potrzebowali naszej obecności, by czuć się bezpieczniej. Czuli potrzebę modlitwy o potrzebne łaski dla rodzin, aby tą pojawiającą się wciąż niepewność można było uciszyć w sobie i wspólnie planować różne akcje i w ten sposób móc docierać do jak największej grupy ludzi.
Z perspektywy czasu widzę, że był to czas, który poświęcony ludziom pozwolił nam wytrwać w tej samej owczarni, nie notując przypadków odejść, jakie miały miejsce w Polsce, o czym słyszałem od kilku znajomych. Smutne, że to kilkutygodniowe zamknięcie sprawiło, iż część ludzi zagubiła się i nie powróciła do wspólnych celebracji Mszy niedzielnych, czy też w ciągu tygodnia. Takie sytuacje pozwoliły dostrzec, na jakim typie ziemi zasiane było ziarno Słowa Bożego. Ostatnie miesiące mojej posługi w Vigía de Fuerte dały mi obraz ludzi, którzy byli, są i wydaje się będą głodni Słowa Bożego, Ewangelii, aby móc pogłębiać swoją wiarę. Raduje się moje serce, że dana nam była ta łaska, że na nowo mogliśmy się wspólnie spotkać i dzielić własnymi doświadczeniami.
8 października minęło osiem lat posługi w parafii w Vigía del Fuerte. Następnego dnia, po blisko półrocznym okresie opóźnienia, w towarzystwie naszego nowego prowincjała, o. Marcelino Nuhana SVD, pochodzącego z Indonezji, po przekazaniu innemu współbratu dotychczasowej parafii, powróciłem jako proboszcz na moją starą parafię w Murindó, którą znałem z okresu praktyki pastoralnej OTP jedenaście lat temu. Oddalona jest od Vigía del Fuerte o 3,5 godziny w dół rzeki. Ma też nieco inną dynamikę pracy, gdyż jest tu tylko 5 wiosek afrokolumbijskich oraz 5 wiosek Chilapos, a największą grupę stanowią Indianie Embera Katío.
Murindó to najbiedniejsza misja werbistowska w Kolumbii. Choć formalnie jako parafia ma jedyne 15 lat, to werbistowska obecność tutaj sięga naszego przybycia nad Atrato w 1972 r. Aby móc dostać się do wiosek Indian i Afrokolumbijczyków, jedynym transportem jest tutaj łódka, gdyż dookoła otacza nas tylko dżungla i rzeka. Nie ma dróg, jedynie leśny szlak, który pozwala nam dotrzeć do wiosek Chilapos w górze rzeki Murindó.
Kiedy dotarłem tutaj okazało się, że nasza łódź jest w złym stanie. Po kilku latach posługiwania została maksymalnie wyeksploatowana. W części dziobu jest dziura, niepokoją też liczne miejsca, przez które do środka dostaje się woda. Dlatego pilnie potrzebujemy Waszej pomocy, aby móc zakupić nową, solidną łódź, która przez kolejne lata pozwoli nam głosić Słowo Boże i docierać do licznych wiosek. Ludzi w nich mieszkający proszą nas o jak najczęstszą obecność pośród nich. To wielkie wyzwanie, bo teren jest spory, a jest nas tylko 2.
Naszą posługę rozpoczęliśmy z wielką radością, bo widać, że ludzie różnych ras i języków potrzebują Boga. Staję przed wielkim wyzwaniem na tej misji, gdyż potrzeba wiele środków pieniężnych, aby móc działać tak, jak planujemy. Ale wierzę, że z Bożą pomocą i dzięki Wam uda nam się tu stopniowo poprawić sytuację.
Z serca dziękuję każdej i każdemu z Was za modlitwę, jaką mnie otaczacie. Wspiera mnie ona każdego dnia w wielu sytuacjach, gdy doświadczam rozczarowań i bolą mnie problemy, których nigdy tutaj nie brakuje. Dziś wiele ludzi nie wierzy w cuda, ale ja jako misjonarz zapewniam Was, że dzięki Waszej modlitwie i pomocy materialnej dla moich działań tu nad Atrato, wiele rzeczy niemożliwych staje się prostymi. Dzięki Wam, Bóg działa, żyje i dociera do ludzi poprzez moje ręce. Jestem Jego maluczkim instrumentem, ale to Wy, Kochani Przyjaciele, jesteście promykami słońca, które niczym panel słoneczny ładują mnie i dodają siłę do pracy.
Teraz potrzebujemy wspomnianej łodzi z włókna szklanego, aby jak najszybciej i najtaniej można było się docierać do naszych wiosek. Od połowy sierpnia nie ma tu już przypadków koronawirusa, dlatego chcemy na nowo być z tymi, do których posyła nas Trójjedyny Bóg, aby dzielić się Jego miłością, obecnością i miłosierdziem.
Obejmując modlitwą i błogosławieństwem każdą i każdego z Was dziękuję, że jesteście i trwacie ze mną. Błogosławieństwo Boga Wszechmogącego, Ojca Syna i Ducha Świętego niech spłynie na Was i ubogaca Was każdego dnia na Jego chwałę. Bóg Wam zapłać, kochani.
o. Michał Radomski SVD
Kolumbia