Pozdrawiam wszystkich Dobrodziejów i Przyjaciół Misji w Polsce. W czerwcu ubiegłego roku zakończyłem pięcioletnią posługę ekonoma diecezji w Mananjary i po urlopie w Polsce otrzymałem nowe zadanie: zorganizować nową misję w Ambohinihoanana i objąć opiekę nad nią. Jest to nasza najnowsza misja na Madagaskarze.
We wspólnocie jest nas czterech: dwóch kandydatów – Malgaszy, jeden kleryk w ślubach czasowych z Wietnamu i ja z Polski. Jestem więc jedynym księdzem na wszystkie 23 wioski należące do naszego dystryktu. Od samego początku oddaliśmy naszą misję pod silne kierownictwo św. Jana Marii Vianneya, który jest patronem naszego dystryktu i otrzymaliśmy wiele błogosławieństw. Dzięki wielu organizacjom i prywatnym darczyńcom udało się nam zbudować nową szkołę i bursę dla dzieci, odnowić starą szkołę, zbudować dom zakonny (plebanię), kupić samochód. Teraz budujemy kolejną szkołę i kuchnię dla dzieci z dystryktu.
Niech przemówią same liczby. W ubiegłym roku w szkole uczyło się 160 dzieci, obecnie jest ich ponad 250. Myślę, że w przyszłym roku możemy się spodziewać 320. W nowej bursie mamy prawie 40 dzieci. Na Boże Narodzenie było 150 chrztów dzieci, na Wielkanoc około 80 osób – młodzieży i dorosłych – przyjęło sakrament chrztu, a w czerwcu około 200 osób sakrament Pierwszej Komunii Świętej. Około 60 związków przygotowuje się do sakramentu małżeństwa i około 250 osób do bierzmowania! Jak wiec widzicie, Pan obficie udziela nam swoich łask.
Podobnie jest z odwiedzinami wiosek. Wcześniej, z powodu odległości i braku księży, odwiedziny odbywały się raz lub dwa razy w roku. Obecnie staramy się odwiedzić każdą wioskę przynajmniej 5-6 razy w roku. Wymaga to niemałej kondycji, bo czasami odległość między wioskami to 15-20 km, które trzeba przebyć w słońcu, deszczu, błocie, po górach, przeprawiając się przez rzeki rzekach i ryżowiska. Nieraz leżałem w trawie i mówiłem, że dalej nie dam razy, ale dzięki Waszej modlitwie i dodaniu odwagi przez miejscowych chrześcijan udawało się dojść do następnej wioski.
Niektórzy księża odradzali nam tak częste wizyty. Mówili, że wymęczymy się fizycznie i że trudno będzie ludziom nas przyjąć, przygotować miejsce do spania i coś do zjedzenia. Ale do dzisiaj nie było żadnej wioski, która by nas nie przyjęła lub nie dostalibyśmy czegokolwiek do jedzenia, nawet jeśli są to niedojrzałe gotowane banany, które osobiście bardzo lubię. Wprost przeciwnie, ludzie doceniają nasze wysiłki i czasami z bardzo daleka wychodzą, żeby nas przywitać. Dzielą się z nami tym, co mają – ryżem, trzciną cukrową, bananami, ananasami.
Naszą wielką radością jest szkoła. Jest wiele dzieci, które, o ile nie zaczną nauki w przedszkolu w wieku 4-5 lat, to już nigdy nie pójdą do szkoły. Zaczną nosić wodę z rzeki, nauczą się sadzić ryż i paść zebu (malgaskie krowy). Rodzice nie zgodzą się, żeby poszły się uczyć, bo już potrafią pracować. Dlatego w przyszłym roku planujemy otworzyć dwie równoległe klasy przedszkola, tak abyśmy mogli przyjąć nawet 80 dzieci na pierwszy rok.
Największymi trudnościami w naszej pracy są stan dróg i stan kościołów. Droga z Ambohinhoanana do miasta Mananjary, gdzie mieści się stolica diecezji, to tylko 80 km, jednak po deszczu ostatni etap jest możliwy do przebycia tylko ciężarówkami transportowymi i może to trwać od 5 do 12 godzin. Kiedyś dojechaliśmy do rzeki o godzinie 21. Woda tak bardzo wezbrała, że nawet nie było widać mostu. Musieliśmy zatem czekać do 4 rano, żeby woda opadła. Drugą trudnością są nasze kościoły. W większości są to drewniane kaplice, bardzo uszkodzone przez ostatnie cyklon. Dlatego zaplanowaliśmy, że szukając pomocy gdzie tylko się da, będziemy starać się co roku zbudować jeden kościół murowany, który przetrwa wiele lat.
Na koniec chcę Wam jeszcze raz podziękować za wszelką okazaną nam pomoc. Malgasze mówią, że Bóg wynagradza stokrotnie – niech to będzie Waszym udziałem!
o. Adam Brodzik SVD
Ambohinihoanana, Madagaskar