Drodzy Przyjaciele Misji i Misjonarzy! Pozdrawiam Was serdecznie z dalekiej Afryki. Z niepokojem śledzimy tragedię wojenną na Ukrainie oraz trudną sytuację Polaków, którzy mimo pogarszającej się sytuacji gospodarczej odważnie i z otwartym sercem przyjmują uchodzące masowo z Ukrainy kobiety i dzieci. Modlimy się za Was wszystkich, prosimy Pana o nawrócenie i o mądrość dla rządzących oraz o łaskę pokoju. 

Mimo rozgrywających się w Waszej części Europy dramatów, życie na mojej misji posuwa się swoim rytmem. Ale i tu ludzie odczuwają boleśnie skutki konfliktu na Ukrainie. Na przykład podstawowe artykuły żywnościowe drożały już podczas pandemii, ale teraz, w związku z wojną toczącą się za polską granicą, ich ceny wzrastają z dnia na dzień. Najnowsza podwyżka dotyczy cen paliwa, a to znowu pociągnie za sobą podrożenie żywności.

O parafii w Tindjassi, w której pracuję od sześciu lat, dzieliłem się z Wami obszerniej dwa lata temu w związku z naprawą dachu jednej z naszych kaplic. (czytaj tutaj). Tym razem chciałbym bliżej opisać warunki naszej pracy, aby zaprosić Was do pomocy w zakupie nowego pojazdu terenowego dla naszej misji.

Jak dotąd, w mojej blisko 30 letniej posłudze misyjnej w Togo i Beninie, nigdy nie miałem potrzeby zakupu samochodu, gdyż na miejscu znajdował się zwykle pojazd w dobrym stanie. Jednak obecnie po raz pierwszy doświadczyłem nieodzowności sprawnego samochodu terenowego. Parafia w Tindjassi, która istnieje od 1994 roku, położona jest w środkowo-zachodniej części Togo i obejmuje blisko 1/3 terytorium całej diecezji Sokodé. Nasza misja jest jedyną strukturą kościelną na obszarze całej Niziny Mô i jest oddalona o 160 km od stolicy biskupiej w Sokodé. Aby dojechać do tego miasta musimy pokonać spory kawałek terytorium należącego do sąsiadującej diecezji. Kościół katedralny, to najbliższa nam parafia w diecezji, ale ze względu na odległość od samego początku byliśmy zmuszeni zrezygnować m.in. z uczestniczenia w spotkaniach dekanalnych.

O. Wojtek Minta z o. Marcelinem Yawo Kotcheme Komi SVD, wikarym w Tindjassi (fot. archiwum Wojciecha Minty)

Ze względu na swoje specyficzne położenie geograficzne ta część kraju do dzisiaj jest pozbawiona jakiegokolwiek przemysłu oraz infrastruktury, dróg asfaltowych czy dostępu do prądu. Jest to region odcięty od reszty świata pasmem gór Atakora i dlatego określany z przekąsem szóstym, nie odkrytym jeszcze, kontynentem. Ten typowo rolniczy obszar skupia ludność z różnych plemion północnego Togo, która osiedliła się tutaj w poszukiwaniu ziemi i pracy na roli.

Wspólnota macierzysta w Tindjassi położona jest na samej granicy z Ghaną. Stąd docieramy po ledwo przejezdnych drogach, szczególnie w porze deszczowej, do 15 kaplic bocznych. Najdalsze z nich położone są 50 km od stacji głównej. W tej geograficznie odizolowanej parafii silnie odczuwamy potrzebę żywej więzi ze wspólnotą diecezjalną i przynajmniej cztery razy w roku uczestniczymy w spotkaniach biskupa z księżmi i siostrami zakonnymi. Wymaga to za każdym razem silnego samozaparcia, gdyż przebycie owych 160 km w naszych warunkach oznacza meczącą i prawie całodniową podróż, a po niej dwa dni dochodzenia do siebie. Poza tym ważna jest też łączność z naszym Zgromadzeniem i współbraćmi, a to również łączy się z długimi dystansami przebytymi po afrykańskich wertepach.

O. Wojciech z pasażerami gotowymi do wyjazdu (fot. archiwum Wojciecha Minty)

Sami zatem możecie wysnuć wniosek, że na naszej misji konieczny jest sprawny samochód terenowy. Wyobraźcie sobie awarię samochodu w środku buszu, z dala od miasta i misji. A takie właśnie niespodzianki zdarzają się nam coraz częściej z naszą wysłużoną 20-letnią Toyotą. Nie zapomnę zdarzenia, gdy pewnego dnia, wracając z Sokodé, nagle poczułem wstrząs i zanim zdążyłem zahamować samochód sam się zatrzymał na “rozkraczonych” kołach. W tym miejscu nie było nawet zasięgu telefonicznego, więc byłem w dosłownym znaczeniu słowa „uziemiony” – na misję daleko, a dzień chylił się ku zachodowi. Zdecydowałem zatem spędzić noc w samochodzie. Gdy zabierałem się do ustawienia znaków ostrzegawczych, na drodze pojawił się motocyklista, który – jak dobry Samarytanin – zatrzymał się i zainteresował sytuacją. Był to muzułmanin, który wracał do swojej wioski. Absolutnie nie zgodził się, abym spędził noc w samochodzie. Zamknąłem pojazd wypełniony zakupami i udałem się z nim do wioski. Szybko pozamiatano dla mnie jakieś pomieszczenie, rzucono na podłogę matę i w prymitywnej, nie pokrytej dachem, łaźni na zewnątrz domu postawiono wiadro z wodą. Nocą pozostała tylko walka z komarami, ale zwyciężyło zmęczenie i sen.

Było to dla mnie bardzo cenne doświadczenie i prawdą jest, że bez naszego starego “grata” nie doświadczyłbym tej spontanicznie okazanej mi dobroci. Tak czy inaczej przyszedł czas emerytury dla starej Toyoty i potrzeba wymiany jej na nowy pojazd.

Stara Toyota z urwanym kołem (fot. Wojciech Minta)

Zakup nowego pojazdu jest jednak ogromnym przedsięwzięciem, z którym nie poradzi sobie żaden misjonarz bez pomocy różnych organizacji i przyjaciół misji. Wierzę, że dzięki Waszej pomocy uda się pozyskać odpowiednie środki. Niestety, tu na miejscu trudno byłoby nam znaleźć jakiekolwiek dofinansowanie do tego projektu. Możemy liczyć tylko na niewielki wpływ ze sprzedaży starego pojazdu, co pozwoli nam na pokrycie dodatkowych kosztów związanych z opłatami portowymi, celnymi itp. Wasza pomoc pozwoliłaby nam uniknąć długotrwałych poszukiwań środków koniecznych do całkowitego sfinansowania pojazdu, a potrzeba sprawnego samochodu jest nieodzownym warunkiem pracy na naszej misji. 

Dlatego, drodzy Przyjaciele misji i misjonarzy, bardzo prosimy Was o pomoc w dofinansowaniu zakupu nowego samochodu. Wdzięczny za Waszą nieustającą za nas modlitwę i wszelkiego rodzaju wsparcie duchowe i materialne, proszę Pana o Jego hojne błogosławieństwo dla Was i dla Waszych rodzin.

O. Wojtek Minta SVD
Tindjassi, 29 marca 2022

O. Wojtek w czasie formacji katechistów z bocznych kaplic (fot. archiwum Wojciecha Minty)
Organizowane dla dzieci spotkanie byłoby niemożliwe bez transportu (fot. Wojciech Minta SVD)
W drodze na spotkanie dystryktu (fot. archiwum Wojciecha Minty)