Pozdrawiam bardzo serdecznie wszystkich Przyjaciół Misji! Trzy lata temu, 1 czerwca 2019 roku, dostałem wiadomość od mojego najmłodszego brata, że zmarł nasz ojciec. W ciągu paru dni udało mi się kupić bilet i przyleciałem do Polski na pogrzeb i przyspieszony urlop. Moja mama została sama.
Praktycznie cały urlop spędziłem z mamą, z wyjątkiem wyjazdu na parę dni do Nysy, na werbistowskie spotkanie misjonarzy. Dwaj moich bracia, którzy mieszkają w tej samej miejscowości, na zmianę zaczęli opiekować się mamą. Siostra, która mieszka w Niemczech, jak tylko mogła, razem ze swoim mężem odwiedzała mamę.
Po powrocie z urlopu zacząłem przygotowania do przekazania parafii Nuestra Señora de Lujan, gdzie pracowałem od roku 2015 jako drugi proboszcz. Pierwszym proboszczem był od 2008 werbista z Hiszpanii, o. José Del Bosque SVD.
Na życzenie naszego biskupa, Juana Rubena Martineza, dokonało się to oficjalnie 30 listopada 2019 roku, w dzień św. Andrzeja Apostoła. Nasz ówczesny prowincjał, o. Fernando Reis SVD, przekazał na ręce biskupa parafię, która od początku istnienia była prowadzona przez werbistów. Od tego momentu zarządzanie nią objęli księża diecezjalni.
Decyzją naszego Prowincjała i jego Rady zostałem mianowany proboszczem parafii Inmacuda Concepción (Niepokalanego Poczęcia) w miejscowości Concepción de la Sierra, odleglej o prawie 90 km od Posadas, stolicy prowincji Misiones. W niedzielę, 1 marca 2020 roku, przybył do naszej parafii bp Juan Ruben Martinez oraz nasz nowy Prowincjał, o. Hector Maldonado SVD i podczas Mszy św., jako nowy proboszcz, podpisałem dekret i złożyłem przyrzeczenie wierności Kościołowi i posłuszeństwa pasterzowi diecezji.
Po kilku tygodniach pojawiła się pandemia koronawirusa. Razem z moim wikarym, o. Czesławem Frontem SVD, czuliśmy się w parafii zamknięci jak w więzieniu. Na ulicach i przy wjeździe do miasta ustawione były patrole policji, żandarmerii i marynarki wojennej. Nikt nie mógł wjechać i wyjechać z miasta bez specjalnych pozwoleń.
Pewnie wszyscy, wspominając tamten czas, wzdrygamy się i z pewnością nie chcemy, żeby ta “wyolbrzymiona pandemia” miała się powtórzyć.
Obecnie życie powraca do pewnej normalności, chociaż świat już nie jest taki sam. Wszędzie widać coraz głębsze kryzysy wartości, nieposzanowanie życia ludzkiego, próby zafałszowania etyki oraz zaciemniania i zniekształcania moralności chrześcijańskiej, napięcia społeczne spowodowane narastającymi naciskami ze strony różnych ideologów, próby i realne szantaże niektórych potężnych mocarstw i bogatych materialistów tego świata w stosunku do państw mniej zamożnych. Do tego dochodzi aktualna wojna na Ukrainie.
Wszystkie te procesy są odzwierciedleniem wielkiego chaosu na świecie, ludzie masowo zaczęli odchodzić od Boga. Jeśli ktoś publicznie, zwłaszcza jakiś polityk, na przykład w naszej Ojczyźnie, zacznie mówić o praworządności, poszanowaniu godności człowieka, szacunku do religii i patriotyzmu, zaraz zostaje publicznie oskarżony przez ideologów “spod ciemnej gwiazdy”, że szerzy jakieś brednie. Próbuje się dziś przerobić prawdę na kłamstwo, a kłamstwo na tak zwaną “prawdę”.
Ponieważ w tym roku dane mi było po kolejnych 3 latach przyjechać do Polski na zasłużony urlop, mogłem osobiście zaobserwować te wszystkie sytuacje.
Po miesiącu pobytu w domu rodzinnym, otrzymałem łaskę od Boga, by być przy śmierci mojej mamy. Pamiętam jak dziś, że gdy dzwoniłem do domu trzy lata temu, po powrocie z pogrzebu ojca, mama pytała: “Kiedy znowu przyjedziesz? Chciałabym Cię jeszcze przed śmiercią zobaczyć”. Odpowiedziałem jej: “Mamo nie spiesz się umierać, zostaw to w ręku Pana Boga i módl się tam w Polsce, a ja tu w Argentynie o łaskę ponownego spotkania”.
Mama zmarła 23 lipca 2022 roku w szpitalu w Kamiennej Górze, 3 minuty przed 16.00, w Godzinie Miłosierdzia, w obecności 3 synów. Nie mogła być przy niej tylko córka, a nasza siostra, ponieważ była świeżo po operacji i było niemożliwe, by przyjechała z Niemiec. Mama kilka godzin przed śmiercią otrzymała Sakrament Namaszczenia Chorych, choć jeszcze nic nie wskazywało na to, że wkrótce umrze, bo czuła się lepiej i lekarze już mieli ją wypisać ze szpitala. Chociaż wszyscy mieliśmy łzy w oczach, powiedziałem braciom, że o taką łaskę modliliśmy się i zostaliśmy wysłuchani.
Jest jedna niesamowita rzecz związana ze śmiercią naszej mamy. Po godzinie 15.00 czekałem z najmłodszym z braci na brata, który właśnie wyszedł z pracy i umówiliśmy się, by we trzech ją odwiedzić. Gdy wchodziliśmy do szpitala świeciło piękne słońce, a jak weszliśmy do pokoju, gdzie leżała mama i zaczęła już ciężko oddychać, zaciemniło się niebo, zagrzmiało, spadł ulewny deszcz. Zacząłem prowadzić Koronkę do Bożego Miłosierdzia – modlitwę, którą codzienne z mamą odmawialiśmy. Gdy skończyliśmy się modlić, pielęgniarka bardzo wzruszona powiedziała, że mama na nas czekała. Lekarz dopiero później przyszedł, by osobiście zapisać godzinę zgonu. Gdy wychodziliśmy ze szpitala, znowu zaświeciło słońce.
W tym dniu w parafii nie tylko modliłem się za zmarłą mamę, ale przede wszystkim wyraziłem wdzięczność Bogu za tę specjalną łaskę, by być obecny przy jej śmierci. Jeśli się połączy ból osobisty i radość płynącą z wiary w Boga, który nas słyszy i opiekuje się nami, czujemy w sobie dar Ducha Świetego jakim jest pokój wewnętrzny, a co za tym idzie czujemy się kochani przez Boga. Ja tego doświadczyłem, dlatego tym się dzielę.
Przeżywamy październik, w którym w sposób specjalny, na wołanie Naszej Matki z Nieba, modlimy się na różańcu o pokój na świecie, o nawrócenie grzeszników, za dusze w czyśćcu cierpiące, za misje katolickie. Nie zapomnijmy modlić się także o wypełnienie się woli Bożej w naszym życiu. Do takiej modlitwy musimy się jednak przygotować poprzez ciągłe odnawianie naszej wiary, nadziei i miłości, w duchu pokory, której nas uczy sama Matka Boża.
Z serca wszystkim błogosławię, dziękując za pomoc materialną, a przede wszystkim modlitewna w intencji mojej i misji katolickich na całym świecie.
Kazimierz Dzimitrowicz SVD
Concepción de la Sierra, Argentyna