Drodzy Dobrodzieje i Przyjaciele misji! Moi Przełożeni z Pieniężna od lat wyzywają mnie i napominają, bym dał znak życia i napisał słowo podziękowania za Waszą pamięć i modlitwy. To, że milczę nie znaczy, że o Was zapomniałem. Pamiętam, dziękuję i modlę się.

Pisanie nie jest jednak moją silną stroną. Wolę trzymać w ręku jakieś narzędzie niż długopis, a na komputerze nie znam się wcale. Dlatego bardzo lubiłem moje „królestwo” w Tindjassi. To misja położona w buszu, z dala od miast, bieżącego prądu i daleko od dobrego dostępu do telefonu. Tam prowadziłem swoją działalność odwiedzajac wioski, w których katolików można było policzyć na palcach ręki. Ale było ciekawie. Lubiłem to. To była prawdziwa praca misyjna.

O ile dobrze pamiętam, ostatni list do Przyjaciół Misji napisałem z Izraela w 2001. Po dwudziestu latach pracy misyjnej byłem wtedy w Jerozolimie na odnowie prowadzonej przez Ojców Białych dla misjonarzy pracujących w Afryce.

Prawie cztery miesiące spędzone w Ziemi Świętej były wspaniale. Chodzenie po ziemi, po której spacerował Jezus i odwiedzanie miejsc Jego pobytu dało wiele satysfakcji i pozwoliło nabrać nowej energii.

O. Teodor Piechota SVD podczas sakramentu pojednania (fot. archiwum autora)

Po powrocie do Togo, myślałem ze wszystko jest w mojej mocy. Ale po kilku latach wszystko zaczęło się walić. Duch wprawdzie ochoczy, ale ciało mdłe. Zdrowie zaczęło szwankować. Zaczęły blokować się żyły. Miałem operację – stety w żyłach szyjnych. Później przytrafił mi się lekki udar – nie mówiłem przez kilka dni, a potem logopeda i nauka wymowy jak dziecko. Dzięki Bogu, wszystko powoli powróciło do normy. Trochę się jakam jak się zdenerwuję i dużo zapominam. Z tym zapominaniem, to nie tak źle, bo lepiej zapomnieć niż przejmować się przeszłymi problemami. Pojawiły się też problemy z kręgosłupem, więc – jak to powiadają – starość nie radość, młodość nie wieczność.

Ze względu na te problemy przenieśli mnie z mojego „królestwa” w Tindjassi i posłali na odpoczynek na parafię na południu Togo, gdzie klimat jest łagodniejszy. Nie mam tu żadnej odpowiedzialności duszpasterskiej. Na ile mogę, pomagam w parafii w odprawianiu Mszy Św., nabożeństw, spowiedzi itd. Ale bez wielkiego zaangażowania w duszpasterstwie. 

Jako że nie lubię siedzieć w pokoju, zajmuję się trochę sprawami gospodarczymi domu i, jako hobby, hoduję trochę królików.

A tak szczerze mówiąc, to ten list napisałem dzięki mojej obecnej sytuacji: przed kilkoma dniami „załapałem” Covida, wiec zamknęli mnie w pokoju. Nie mając nic do roboty, zabrałem się do pisania. Nie ma wiec tego złego, co nie może wyjść na dobre.

Tyle na dziś. Dziękuję za Waszą pamięć i pomoc. Niech Bóg Wam błogosławi! Życzę błogosławionego okresu Wielkiego Postu i radosnego Zmartwychwstania Pańskiego.

Teodor Piechota SVD
Togo

O. Teodor ze swoimi królikami (fot. archiwum autora)